Jak mówić, żeby maluchy nas słuchały. Poradnik przetrwania dla rodziców dzieci w wieku 2-7 lat
Czasami kiedy dziecko czegoś bardzo chce i nie może tego dostać, zaczyna płakać i krzyczeć. To nie musi oznaczać, że coś robimy źle. Niewdzięczna rola rodziców polega wówczas na tym, aby stanowczo podtrzymać swoje stanowisko, gdy w grę wchodzi zdrowie i bezpieczeństwo dziecka, i nie ugiąć się nawet pod wpływem huraganowych emocji, jakie tylko przedszkolak może nam zafundować.
Jak mówić, żeby maluchy nas słuchały. Poradnik przetrwania dla rodziców dzieci w wieku 2-7 lat
Joanna Faber, Julie King
Tłumaczenie Beata Horosiewicz
Wydawnictwo Media Rodzina
Data wydania 11/10/2017
Liczba stron 432
Ocena 9/10
Podręcznik niezbędny dla każdego, kto w domu czy w pracy ma do czynienia z małymi dziećmi, poprzedzony przedmową Adele Faber, jedną z autorek bestsellerowego Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały. Jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły, nazwanego przez „The Boston Globe” „biblią wychowania”.
Jak poradzić sobie z maluchem, który nie chce myć zębów, odmawia jedzenia warzyw lub rozrzuca książki po całym pokoju? Jak mówić, żeby maluchy nas słuchały to kompendium wiedzy dotyczącej wychowania dzieci w wieku 2-7 lat. Autorki, Joanna Faber i Julie King dzielą się swoim wieloletnim doświadczeniem w pracy z dziećmi, a także wyciągają wnioski z wielu rozmów z rodzicami i specjalistami i za pomocą autentycznych historii oraz komiksów znanych z poprzednich tytułów w serii dostarczają szeregu praktycznych narzędzi i wskazówek, jak się komunikować, rozmawiać i rozwiązywać trudne sytuacje, nie ignorując przy tym potrzeb dziecka ani swoich.
~~~
Każdy rodzic wie, że wychowywanie dziecka to ciężki orzech do zgryzienia. Czasami odnoszę wrażenie, że mówię do Lenki milion razy jedno i to samo, a do niej to i tak nie dociera... Z ciekawości sięgnęłam po poradnik Jak mówić, żeby maluchy nas słuchały, mając nadzieję, że zawarte w nim porady ukoją moje nerwy, a rozmowa z Lenką okaże się nie taka trudna. Moja trzyletnia córeczka jest na ogół grzeczna, czasami ma zły dzień (jak każdy z nas), wtedy robi się z niej mały diabełek. Bunt dwulatka również dał nam w kość. Zdarzało mi się płakać z bezsilności, bo nerwy mną targały i nie potrafiłam w żaden sposób do niej dotrzeć... Prośby, groźby nie pomagały. I o ile w domu tak bardzo mnie to nie denerwowało, tak na mieście, czy w sklepie wyprowadzało mnie z równowagi. Zwłaszcza, gdy ludzie podchodzili do mnie, dając mi 2 euro, abym kupiła dziecku loda, o którego tak bardzo prosi (wrzeszczy ☺). Więc nie dość, że musiałam walczyć z moim dzieckiem, by zgodziło się wyjść ze sklepu z jajkiem niespodzianką, a nie z jajkiem niespodzianką i lodem (do wyboru miała jedną rzecz), muszę tłumaczyć ludziom, że tu nie rozchodzi się o pieniądze, a zasady i próbę nauczenia mojej córki, że nie wszystko dostanie na zawołanie (swoją drogą w tym temacie odniosłam duży sukces ☺). Krytycznych momentów nie było dużo, ale wyryły się w mojej pamięci chyba na dobre. Dlatego postanowiłam sięgnąć po wspomniany wcześniej poradnik, aby w każdej sytuacji móc znaleźć wspólny język z Lenką. Opiszę Wam, co między innymi znajdziecie w tej pozycji, co mi się w niej nie podobało oraz na naszym przykładzie pokażę, które z narzędzi zadziałały.
Po przeczytaniu tej książki, od razu nasunęła mi się myśl, że aby wymagać od dzieci, trzeba zacząć najpierw od siebie. W Jak mówić... znajdziecie wiele przykładów jak NIE mówić do dzieci i jak przekazać ten sam komunikat, ale w inny, skuteczniejszy sposób. Przykro mi to przyznać, ale praktykowałam wiele niewłaściwych zachowań, a wystarczyło zmienić nieco podejście oraz zmodyfikować sposób porozumiewania się z Lenką. Autorki podsuwają ciekawe pomysły na rozwiązanie konfliktów i wielokrotnie powtarzają, by postawić się na miejscu dziecka... Niby proste, ale często zapominamy, że dla nas, dorosłych, dziecięce problemy są błahe, ale dla dzieci są najważniejsze i chcą rozwiązać je natychmiast. Nie wysłuchując przy tym "Nie płacz, to tylko wieża. Zaraz ułożysz nową.". Natomiast dzieci, problemy dorosłych traktują jako mało ważne. No bo umówmy się, który maluch będzie przejmował się rachunkami, czy pracą mając pięć lat? No właśnie... Żaden. Dlatego trzeba przede wszystkim zrozumieć, że dziecięce problemy są dla nich bardzo ważne, nie powinno się ich lekceważyć i umniejszać. W zamian trzeba zaakceptować ich uczucia i pokazać, że mamy do nich szacunek. Tylko tyle i aż tyle...
Nie myślcie, że ta książka to zbiór porad, które po wprowadzeniu w życie zadziałają na każde dziecko. Nie, nie pomogą, bo każdy maluch jest inny. Metodą prób i błędów trzeba zweryfikować jakie narzędzia działają na dane dziecko. Jeśli chodzi o moją córeczkę, to jedne narzędzia działają w 100%, inne nie działają wcale, a kilka działa w zależności od sytuacji. Nie poznacie złotego sposobu na radzenie sobie w trudnych sytuacjach z maluchem, ale dzięki tej pozycji zmienicie myślenie, nauczycie się akceptować uczucia swojego dziecka oraz znajdziecie kilka porad, które pomogą Wam opanować krytyczne sytuacje.
Jak to jest z Lenka?
- Czasami, gdy proszę ją o odłożenie na miejsce butów, udaje, że mnie nie słyszy i robi wszystko tylko nie to o co ją proszę. Jak mówiłam? "Odłóż, proszę, buty na miejsce". Która z porad z tej pozycji zadziałała? Wyrażenie prośby jednym słowem lub gestem - "Buty". Banalnie proste prawda? Nie mam pojęcia jakim cudem, ale to działa niemal zawsze. Gdy pokazuję jej papierek, który jej wypadł, nie muszę nic mówić, bo Lenka od razu wie, co z tym papierkiem ma zrobić.
- Place zabaw, to świetny sposób na spędzanie czasu, jednak moment zakończenia zabawy i powrotu do domu zawsze był trudny. Kończyło się płaczem i krzykiem z Lenki strony, a z mojej prośbami, groźbami i nerwami. Co działa? "Lenka, koniec zabawy. Chcesz wrócić do domu w podskokach, czy może idąc tyłem?" - zamienienie przykrej sytuacji w zabawę. Bywa, że to nie działa, wtedy wymyślam zawody "Kto pierwszy dotknie tamtego drzewa?!".
- Lenka uwielbia skakać po schodach, ale gdy słyszała "Nie skacz po schodach, bo spadniesz" nic sobie z tego nie robiła. Wczoraj zastosowałam narzędzie Opisz, co czujesz i gdy córka skakała po schodach powiedziałam: "Hej! Nie podoba mi się, gdy dzieci skaczą po schodach. Mogą zrobić sobie krzywdę!". Zauważcie, że udało mi się uniknąć wydania rozkazu, nie zaatakowałam jej personalnie i uniknęłam groźby. Kolejna prosta rzecz, na którą sama bym nie wpadła, a która zadziałała od razu.
Wymieniłam tylko trzy zastosowania narzędzi, które u nas się sprawdzają, ale uwierzcie, że w tej książce jest ich o wiele więcej, i tak jak pisałam wcześniej, jedne działają, inne nie. Trzeba próbować i jeszcze raz próbować.
Poradniki uwielbiam, mam z nimi jednak mały problem... Działają na krótką metę- jestem na chwilę zmotywowana, a potem cały zapał znika nie wiadomo gdzie, a przyswojone informacje ulatują. Dlatego postanowiłam sobie, że co niedzielę, będę zaglądała do podsumowań każdego rozdziału. Wszystko co w danym rozdziale jest bardzo rozwinięte, na końcu jest króciutko podsumowane. Aby nic mi nie umknęło, będę odświeżać swoją wiedzę i poznane narzędzia, co zapewne ułatwi mi i mojej córeczce życie.
Wiele słyszałam o tym, że pochwały i kary nie są dobrą metodą wychowania. O ile z karami mogłabym się zgodzić, tak nie wiedziałam co złego jest w chwaleniu dziecka. Co tu dużo pisać... W tej książce zostało to w bardzo prosty sposób wyjaśnione i trudno mi się nie zgodzić z autorkami. Ale na ten temat nic więcej nie powiem, musicie po prostu przeczytać tę pozycję.
Jedynym minusem jest lanie wody. Ta książka mogłaby być o połowę cieńsza i nie straciłaby na atrakcyjności i przydatności. Jednak to jest jedyny zgrzyt, który pojawił się podczas czytania tej pozycji, więc przy całej masie plusów wręcz znika ☺
O Jak mówić... mogłabym pisać i pisać, bo naprawdę jestem nią zachwycona, ale jeśli macie dzieci w wieku 2-7 lat, to najlepiej będzie jeśli sami po nią sięgniecie. Nie znajdziecie w niej uniwersalnej instrukcji pasującej do każdego dziecka, ale jestem niemal pewna, że wyniesiecie z niej wiele dobrych nawyków, dzięki czemu wielokrotnie ukoicie swoje nerwy, wykorzystując proste narzędzia zawarte w tej książce. Jeśli macie dzieci starsze, to znalazłam trzy inne pozycje, które mogą Was zainteresować i po które ja, prędzej czy później, również sięgnę ☺
Nie myślcie, że ta książka to zbiór porad, które po wprowadzeniu w życie zadziałają na każde dziecko. Nie, nie pomogą, bo każdy maluch jest inny. Metodą prób i błędów trzeba zweryfikować jakie narzędzia działają na dane dziecko. Jeśli chodzi o moją córeczkę, to jedne narzędzia działają w 100%, inne nie działają wcale, a kilka działa w zależności od sytuacji. Nie poznacie złotego sposobu na radzenie sobie w trudnych sytuacjach z maluchem, ale dzięki tej pozycji zmienicie myślenie, nauczycie się akceptować uczucia swojego dziecka oraz znajdziecie kilka porad, które pomogą Wam opanować krytyczne sytuacje.
Jak to jest z Lenka?
- Czasami, gdy proszę ją o odłożenie na miejsce butów, udaje, że mnie nie słyszy i robi wszystko tylko nie to o co ją proszę. Jak mówiłam? "Odłóż, proszę, buty na miejsce". Która z porad z tej pozycji zadziałała? Wyrażenie prośby jednym słowem lub gestem - "Buty". Banalnie proste prawda? Nie mam pojęcia jakim cudem, ale to działa niemal zawsze. Gdy pokazuję jej papierek, który jej wypadł, nie muszę nic mówić, bo Lenka od razu wie, co z tym papierkiem ma zrobić.
- Place zabaw, to świetny sposób na spędzanie czasu, jednak moment zakończenia zabawy i powrotu do domu zawsze był trudny. Kończyło się płaczem i krzykiem z Lenki strony, a z mojej prośbami, groźbami i nerwami. Co działa? "Lenka, koniec zabawy. Chcesz wrócić do domu w podskokach, czy może idąc tyłem?" - zamienienie przykrej sytuacji w zabawę. Bywa, że to nie działa, wtedy wymyślam zawody "Kto pierwszy dotknie tamtego drzewa?!".
- Lenka uwielbia skakać po schodach, ale gdy słyszała "Nie skacz po schodach, bo spadniesz" nic sobie z tego nie robiła. Wczoraj zastosowałam narzędzie Opisz, co czujesz i gdy córka skakała po schodach powiedziałam: "Hej! Nie podoba mi się, gdy dzieci skaczą po schodach. Mogą zrobić sobie krzywdę!". Zauważcie, że udało mi się uniknąć wydania rozkazu, nie zaatakowałam jej personalnie i uniknęłam groźby. Kolejna prosta rzecz, na którą sama bym nie wpadła, a która zadziałała od razu.
Wymieniłam tylko trzy zastosowania narzędzi, które u nas się sprawdzają, ale uwierzcie, że w tej książce jest ich o wiele więcej, i tak jak pisałam wcześniej, jedne działają, inne nie. Trzeba próbować i jeszcze raz próbować.
Poradniki uwielbiam, mam z nimi jednak mały problem... Działają na krótką metę- jestem na chwilę zmotywowana, a potem cały zapał znika nie wiadomo gdzie, a przyswojone informacje ulatują. Dlatego postanowiłam sobie, że co niedzielę, będę zaglądała do podsumowań każdego rozdziału. Wszystko co w danym rozdziale jest bardzo rozwinięte, na końcu jest króciutko podsumowane. Aby nic mi nie umknęło, będę odświeżać swoją wiedzę i poznane narzędzia, co zapewne ułatwi mi i mojej córeczce życie.
Wiele słyszałam o tym, że pochwały i kary nie są dobrą metodą wychowania. O ile z karami mogłabym się zgodzić, tak nie wiedziałam co złego jest w chwaleniu dziecka. Co tu dużo pisać... W tej książce zostało to w bardzo prosty sposób wyjaśnione i trudno mi się nie zgodzić z autorkami. Ale na ten temat nic więcej nie powiem, musicie po prostu przeczytać tę pozycję.
Jedynym minusem jest lanie wody. Ta książka mogłaby być o połowę cieńsza i nie straciłaby na atrakcyjności i przydatności. Jednak to jest jedyny zgrzyt, który pojawił się podczas czytania tej pozycji, więc przy całej masie plusów wręcz znika ☺
O Jak mówić... mogłabym pisać i pisać, bo naprawdę jestem nią zachwycona, ale jeśli macie dzieci w wieku 2-7 lat, to najlepiej będzie jeśli sami po nią sięgniecie. Nie znajdziecie w niej uniwersalnej instrukcji pasującej do każdego dziecka, ale jestem niemal pewna, że wyniesiecie z niej wiele dobrych nawyków, dzięki czemu wielokrotnie ukoicie swoje nerwy, wykorzystując proste narzędzia zawarte w tej książce. Jeśli macie dzieci starsze, to znalazłam trzy inne pozycje, które mogą Was zainteresować i po które ja, prędzej czy później, również sięgnę ☺
Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Media Rodzina.
Rodzice powinni wiedzieć jak rozmawiać i słuchać dzieci. Cieszy mnie coraz większa świadomość młodych matek, które nie boja się sięgnąć po poradnik :)
OdpowiedzUsuńTę książkę uwielbiam - to zdecydowanie najlepsza pozycja w tym temacie. Muszę chyba odświeżyć sobie ten tytuł. :)
OdpowiedzUsuńSądzę, że poradniki to dobra opcja dla osób, które nie wiedzą jak zacząć i szukają porad. Jednak tak jak wspomniałaś nie powinna ona opierać się tylko na teorii. Powinna mieć też zastosowanie w praktyce. Wtedy ma sens. Myślę, że to dobra rzecz na start, jednak nic nie zastąpi doświadczenia i klasycznego uczenia się na błędach
OdpowiedzUsuńblog youtube
Fajna propozycja z tym poradnikiem, ja mam problemy żeby cokolwiek wytłumaczyć mojemu maluchowi
OdpowiedzUsuńMam 2 synów, często niestety udaje im się mnie zdominować, może akurat w tym poradniku coś znajdę i pomoże mi w codzienności :)
OdpowiedzUsuńCzekam na swoją pierwszą pociechę i kompletuję biblioteczkę :)
OdpowiedzUsuńChyba muszę kupić tę książkę
OdpowiedzUsuńZwykle nie czytam poradników, ale w tym temacie może byłoby warto.
OdpowiedzUsuńTo prawda, nie ma uniwersalnej instrukcji. Niemniej jednak czasami warto zasięgnąć rady kogoś z doświadczeniem.
OdpowiedzUsuń