5 seriali, których nie obejrzałam do końca | Netflix
Netflix to prawdziwa kopalnia filmów i seriali, chociaż przyznam szczerze, że wybór na tej platformie czasami mnie przytłacza i mam wrażenie, że jest tam "wszystko i nic". Niemniej jednak, gdy kończę oglądać dany serial, od razu zabieram się za poszukiwanie następnego. Tym oto sposobem na liście moich ulubionych seriali, znalazły się takie tytuły jak:
- Stranger Things
- Dom z papieru
- Narcos
- Szkoła dla elity
- Jak nas widzą
- Punisher
Niestety zdarza się, że niektóre seriale, po obejrzeniu kilku odcinków, nie przypadają mi do gustu, lub po obejrzeniu pierwszego, nie ciągnie mnie, by dokończyć cały sezon. Swoją drogą wiem, że jest to trochę zgubne, bo na przykład po obejrzeniu dwóch pierwszych odcinków Domu z papieru, miałam mocno mieszane uczucia. Nie potrafiłam pojąć, skąd biorą się te wszystkie zachwyty, ale z odcinka na odcinek podobał mi się coraz bardziej i w efekcie trafił na listę moich ulubionych seriali. Więc może w przypadku niżej wymienionych tytułów, znajduje się jakaś perełka, a ja nie dałam jej szansy?
Orange is the New Black
O tym serialu było swego czasu bardzo głośno. Zachęcona licznymi pozytywnymi opiniami, zaczęłam go oglądać i w efekcie obejrzałam sześć odcinków pierwszego sezonu. Zanim jednak zaczęłam oglądać Orange is the New Black, przeczytałam książkę, na podstawie której powstał ten serial. Moją opinię na temat powieści znajdziecie tutaj: Orange is the New Black. Dziewczyny z Danbury | Piper Kerman. Bardzo chciałam zrobić porównanie serial vs. książka na blogu i byłam pewna, że pierwszym tego typu wpisem, będzie właśnie porównanie Orange is the New Black oraz jej ekranizacji. Niestety nie doszło do tego, bo nie potrafiłam się przemóc, aby ten serial dokończyć. Poziom absurdu w ekranizacji po prostu mnie przerósł. Spotkałam się z opiniami, że powieść jest o wiele gorsza od serialu... Muszę przyznać, że książka mnie nie porwała, jednak pojawiły się momenty, które mnie zszokowały, rozbawiły i zasmuciły. Mimo kilku dłużyzn i niepotrzebnych wątków, wspominam tę powieść naprawdę dobrze, czego nie mogę powiedzieć o serialu. Być może przez to, że znam pierwowzór, w którym wszystko zostało przedstawione w realny sposób, absurdy w serialu mnie zniechęciły? Owszem, w powieści również pojawiło się kilka sytuacji, w które trudno było uwierzyć, ale to co się działo w serialu, przechodziło ludzkie pojęcie. Wielokrotnie (podczas mojej krótkiej, sześcioodcinkowej przygody) odnosiłam wrażenie, że bohaterki są na jakiś wczasach, a nie w więzieniu. Podsumowując, każdy obejrzany odcinek ciągnął mi się niewyobrażalnie długo, nieustannie czekałam na wątek, który sprawi, że z niecierpliwością odpalę kolejny odcinek, niestety takowy się nie pojawił. Ale przyznać muszę, że gra aktorska jest na naprawdę wysokim poziomie.
Chilling Adventures of Sabrina
W przypadku tego serialu, nie rozpiszę się, tak jak przy Orange is the New Black. Krótko mówiąc, obejrzałam pierwszy odcinek i nie ciągnęło mnie do drugiego, więc najzwyczajniej w świecie nie kontynuowałam oglądania tego serialu. Ale może warto do niego powrócić? ☺
Designated Survivor
Na początku Designated Survivor zapowiadał się naprawdę dobrze. Jednak w pewnym momencie wkradła się nuda, pojawiło się za dużo życia rodzinnego głównego bohatera, przez co w moim odczuciu zrobiła się z tego polityczno-familijna produkcja. Poza tym Prezydent Kirkman jest pozbawiony wad, do bólu poprawny i w dodatku strasznie naiwny, czyli krótko mówiąc jest za bardzo wyidealizowany. Porzuciłam oglądanie tego serialu pod koniec pierwszego sezonu, który liczy 21 odcinków. Jakiś czas temu była premiera trzeciego sezonu, ale opinie widzów tylko upewniły mnie w przekonaniu, że niczego nie straciłam, rezygnując z Designated Survivor.
ULTRAVVIOLET
Poległam na dwóch odcinkach. W tym serialu jeden odcinek = jedna sprawa kryminalna. Odcinek trwa około pół godziny, co w moim odczuciu jest nieco za mało, by wzbudzić ciekawość, dobrze rozwinąć wszystkie wątki i przede wszystkim zaskoczyć. Druga sprawa... Z policjantów zrobili tu idiotów. Z niczym sobie nie radzą, za to ekipa prywatnych detektywów ma niesamowity zmysł dedukcji, potrafi rozwiązać każdy problem i co za tym idzie są prawą ręką policjantów, którzy z niczym sami sobie nie potrafią poradzić. Nie, nie i jeszcze raz nie, nawet Sebastian Fabijański, odtwórca jednej z głównych ról, nie jest w stanie mnie przekonać.
TY
W przypadku tego serialu, historia jest krótka. Obejrzałam pierwszy odcinek i niestety mnie nie zaciekawił.Jak wspomniałam wcześniej, zdaję sobie sprawę z tego, że być może któryś z powyższych seriali może być świetny, a ja po prostu nie dałam mu szansy. Z Sabriny i TY zrezygnowałam bardzo szybko, dlatego będę wdzięczna jeśli podzielicie się ze mną opinią na ich temat (oczywiście jeśli je oglądaliście). Może warto dać im drugą szansę? ☺